VIII DOM – MISTYCYZM, SPRAWY UKRYTE, TRANSFORMACJA

„JA TRANSFORMUJĘ”
Naturalny znak: Skorpion
Naturalny władca: Mars, Ketu / Pluton
Guna / Lekcja: Emocjonalne wyzwolenie, Moksza

Jakie są zalety moich związków – co mój partner i ja wnosimy do naszego związku,
by przynosiło to korzyść obu stronom? Jakie są sytuacje, z którymi musi zmierzyć się mój związek, aby osiągnąć swój potencjał? Co jest dostępne w moim związku, że pozwoli mu funkcjonować w odniesieniu do społeczeństwa? Jak najlepiej podejść do możliwości
i ograniczeń związanych z doprowadzeniem mojego związku do owocnego stanu?

Wspólna działalność pary lub grupy przynosi różne rezultaty, wyzwala nowe energie lub tworzy nowe bogactwo. W jaki sposób wykorzystać owoce tej działalności? Ósmy Dom jest domem odnowy, seksualnej energii i metafizyki. Celem Ósmego Domu jest połączenie niższego „ja” z wyższym „Ja”.

Ósmy Dom reprezentuje naszą ciemną stronę. To ukryta część nas, która z nas wychodzi, gdy zostajemy sprowokowani. Nazywa się go domem transformacji, domem śmierci i odrodzenia, gdyż z jednej strony może mieć niszczący wpływ na nasze relacje a z drugiej przyczynić się do całkowitej przemiany i cudownego uzdrowienia. Znak rozpoczynający Ósmy Dom pokazuje sposoby, jakie możemy wykorzystać do pracy nad powracającymi w naszym życiu problemami emocjonalnymi. Tu docieramy do dziedzictwa, które zostało nam przekazane poprzez historię rodu. Tu dowiadujemy się jak możemy przełamać pewien cykl, przetransformować coś, przerwać rodzinną karmę, odnaleźć w sobie moc i rozszerzyć ją na innych.

Naturalnymi władcami Ósmego Domu są dwie planety – Pluton i Mars, które władają znakiem Skorpiona. To energia tworząca i niszcząca zarazem, odradzania się i śmierci. Tu dochodzi do całkowitego rozkładu tego, co musi odejść, by zrobić miejsce dla nowego, lepszego, zdrowszego i piękniejszego. Na tym polega energia transformacji. To zrzucanie starej skóry, aby stać się bogatszą, silniejszą i mądrzejszą wersją samego siebie. Brzmi ładnie i atrakcyjnie, niestety zazwyczaj nie jest ani proste ani przyjemne w wykonaniu. Bardzo często towarzyszy temu ból. Podobnie jak narodziny upragnionego dziecka związane są z fizycznym bólem mamy, tak i nierzadko piękne i głębokie dzieło artysty powstaje w wyniku bólu egzystencjalnego.

Ósmy Dom to miejsce, w którym przechodzimy przez piekło w pewnym sensie. Nawet jeśli dom nie ma żadnej urodzeniowej planety, nasze osobiste piekło i tak istnieje. Wskaże je znak na szczycie tego domu. Nikt nie przechodzi przez życie bez emocjonalnych blizn, choć brak planet w Domu Ósmym wskazuje, że rany najprawdopodobniej nie były na tyle głębokie,
by doszło do okaleczenia. A jeśli nosimy ogromne rany, to Ósmy Dom pokazuje, co utrzymało nas przy życiu.

Tu znajdują się zasoby emocjonalne, wewnętrzne i to, co wzbogaca nasze relacje.
Także sposób, w jaki podchodzimy do intymności – emocjonalnej, seksualnej, a także związanej z ujawnieniem tajemnic. Seks jest reprezentowany przez ten dom, ale w sposób, który polega na rozwijaniu głębszego związku intymnego. To dom tajemnic, pasji, tantry
i energii kundalini. Tu zachodzi także przezwyciężanie problemów emocjonalnych, które mogą przyczynić się do doskonalszego kontaktu pomiędzy nami i partnerem. To miejsce,
w którym sprawy nabierają głębi i w której uwalnia się potencjał dokonania całkowitej transformacji. Seks w Ósmym Domu jest mniej związany z grą miłosną i przyjemnością
(to domena Domu Piątego), co z emocjami, które za nim stoją. Czasami nie dochodzimy do orgazmu w sposób, który uchodzi za „normalny”. Czasami snujemy fantazje daleko odbiegające od tych, którymi ludzie są w stanie dzielić się otwarcie. Czasami ktoś chce być bardziej dominujący, ktoś inny bardziej uległy. Nierzadko sami nie radzimy sobie z tajemnymi zakamarkami naszych fantazji, więc tym bardziej nie przychodzi nam łatwo się z nich zwierzać. Osoby z planetami w Domu Ósmym uchodzą za bardzo pociągające, mają dużo energii seksualnej i poprzez roztaczanie pewnego rodzaju magnetycznej aury (często
w sposób nieuświadomiony), łatwo wywołują reakcje seksualne u innych. Zwykle miewają też sporo problemów natury seksualnej i nie zawsze mogą w pełni cieszyć się aktem. Czasami związane jest to z jakąś formą nadużycia, zdrady lub bycia zranionym w przeszłości. Z drugiej strony wkładają też mnóstwo pasji w akt zbliżenia i odczuwają pociąg do intensywnego doświadczania. Noszą też w sobie tęsknotę, by ich zbliżenie było aktem całkowitego oddania
i totalnego zjednoczenia z drugą osobą.

Planety znajdujące się w tym domu są wyrażane bardzo intensywnie i osiągają ekstremum swoich właściwości. Może to być zatem albo silnie pozytywna albo silnie negatywna manifestacja. Tu dochodzimy do skrajności w swoim przeżywaniu. Od euforii po szaleństwo. Od totalnego strachu po bezwarunkową miłość. Tu upada się po to, by odnaleźć w sobie moc, by powstać i wyruszyć dalej. Przemieniony i uzdrowiony człowiek będzie odtąd wiedział jak wspomóc innych w ich własnej drodze prowadzącej przez ból i szaleństwo. Tu sięgając do korzeni piekła własnego umysłu i piekła naszych nieprzepracowanych emocji, strachu, lęków, niepokojów i niepewności, doświadczając ich, dotykając, smakując i oswajając umęczeni całym procesem przejścia, możemy w końcu powiedzieć: dość, dziękuję, rozumiem, wystarczy, poddaję się, nie mam siły. I gdy nawet i te sposoby zawodzą, wtedy możemy dopiero być
w stanie odnaleźć najczystszą i najprawdziwszą wewnętrzną moc. Potrzeba przedrzeć się przez wszelkie grube warstwy brudu nagromadzone bezwiednie w tym życiu, a możliwe,
że i w przeszłych. Spojrzeć naszym wewnętrznym demonom w oczy i zobaczyć w nich to,
co tak bardzo prosi nas o oczyszczenie, blask światła i uzdrowienie.

Przez Ósmy Dom przechodzą ukryte, szokujące, skandaliczne, zwodnicze i nieoczekiwane wydarzenia. Jest on związany z wszelkimi zakończeniami, słabością i naszymi najgłębszymi lękami. Jest to drugi dom mokszy (wyzwolenia) i pokazuje, gdzie szukamy wolności poprzez drugą osobę, ale też wolności od wpływu innych ludzi. Prawda o nas samych często wypływa na wierzch w związkach, jakie tworzymy. W końcu przecież Dom Ósmy podąża za Siódmym. W Siódmym nawiązujemy przyjaźnie, angażujemy się w relację z osobą, z którą się spotykamy, której ślubujemy miłość, z którą zakładamy spółkę, prowadzimy interesy i odnajdujemy nasze relacje z opinią publiczną. Siódmy Dom jest naturalnie rządzony przez uroczą i atrakcyjną Wenus i znak balansu i dyplomacji – Wagę. Dopóki więc wszystko jest gładkie i harmonijne
w naszych relacjach z partnerem, poruszamy się w przyjaznych częstotliwościach Siódmego Domu. W Ósmym dzielimy się naszymi uczuciami, sekretami i intymnością, a to wymaga ogromnego zaufania. Nie zawsze są to łatwe doświadczenia, bo przecież będąc w związku
z drugim człowiekiem przeżywaliśmy różne bolesne sprawy w przeszłości. Często nawet
z nikim innym o nich nie rozmawialiśmy.

Tak więc po Siódmym Domu jest miejsce na Ósmy. Po harmonii, pojawia się dysharmonia. Szale są dwie i nie zawsze na równi. Czasem jedna się przechyli – mniej czy bardziej, ale dzięki odchyleniu, mamy okazję dostrzec różnicę. W takim momencie sprawy w naszych związkach tracą równowagę. Pojawiają się problemy z zaufaniem, a te mogą zagrozić przyjaźni. Pojawiają się przypadki niewierności, a te mogą wykoleić nawet najbardziej romantyczny związek. Pojawiają się nieporozumienia związane z pieniędzmi, a te mogą doprowadzić do zerwania partnerstwa. Pojawiają się spekulacje publiczne, a te mogą nadszarpnąć reputację. Tutaj wchodzimy w obszar Ósmego Domu. Pokazuje on, co dzieje się, gdy rzeczy stają się poważne, czasem śmiertelnie poważne, gdy opada iluzja i boleśnie schodzimy na ziemię. I tu poznajemy nasze demony: wyparte lęki, skrywane żale, chowane urazy i niezaspokojone emocje.
One sobie tam siedzą w przepastnych mrokach naszej psychiki. Leniwie czekają jakby
w uśpieniu, a dyskretnie bębniąc palcami w stół, odmierzają idealny moment.

Dla wielu z nas nasze najgłębsze złudzenia przychodzą poprzez innych ludzi, a więc poprzez Siódmy Dom. W Ósmym są już one rozbijane, a usilne trzymanie się niedojrzałych postaw okazuje się aż nazbyt kosztowne. Tu widać wyraźnie, w jaki sposób reagujemy, gdy rozbiciu ulegają nasze złudzenia i gdy opada z oczu przesłona. Przesłona na przekonania nasze i nie-nasze, te, z którymi przyszliśmy na świat i te nabywane w kolejnych latach życia. W drobny mak rozpada się to, czego na tyle kurczowo i zbyt długo się trzymaliśmy, by miało sens pozostawać przy nas dłużej i spowalniać zegar ewolucji. Ten moment w życiu jest bolesny. Często pojawia się depresja, izolacja, cierpienie, żal, smutek, rozpacz. Trzeba to przejść. Wymaga czasu, wymaga zatrzymania, ale przeminie.

Odważni ludzie wiedzą, że dom ten uwalnia nas od tego, do czego się zanadto przywiązaliśmy. To, jak radzimy sobie z Ósmym Domem pokazuje, jak bardzo się rozwijamy w życiu, jak dojrzewamy i w jakim stopniu nasza osobista filozofia życia jest wynikiem mądrości i wglądu. Pod wieloma względami jest on skarbnicą dojrzałości, jaką przejawiamy wobec ludzi. Pokazuje naszą dojrzałość wobec śmierci i straty, dojrzałość w relacjach i pojawiających się problemach cienia, takich jak zazdrość czy strach, ale też w jaki sposób reagujemy na ciemniejszą część naszej psychiki, tj. oszustwo, kłamstwo, czy zdradę.

Pierwszy Dom pokazuje nas, gdy jesteśmy sam na sam ze sobą – co robimy, jak się zachowujemy. Siódmy wydobywa z nas nierozpoznaną część, którą możemy w sobie zobaczyć wyłącznie w obecności bliskich nam istot. Potrzebujemy ich, by unaocznili nam czym się kierujemy, jak się zachowujemy, gdy jesteśmy w towarzystwie tych, którym ufamy. Ósmy Dom to bez wątpienia nasza ciemna strona. Jak ten cień się wyraża pokażą nam znak i jego planety. Tę część nas nie jest łatwo skonfrontować. Nie jest ona ani łatwa ani przyjemna. To nie jest zwyczajna przejażdżka po tym, co potrafimy o sobie pomyśleć czy na swój temat wyobrazić, gdy siedzimy w zaciszu domowego ciepełka, w spokojnej, przytulnej atmosferze. Ósmy Dom to zanurzenie się w otchłani naszej psychiki. To zobaczenie w niej tego, co napawa nas lękiem i wywołuje odruch niechęci. Dla jednych to jak wejście do ciemnego lasu, gdzie drzewa
w mroku przybierają nierozpoznawalne kształty z pohukiwaniem sowy, złowieszczym szumem wiatru i trzaskiem łamanych gałęzi. Dla innych jest to zanurkowanie w ciemnych głębinach oceanu, do których nie dociera najmniejszy skrawek światła i gdzie się nie ma absolutnie pojęcia, co jest wokół. Do pewnego momentu ciemność ta pozostaje w ukryciu. Dla ciemności nie ma znaczenia czy o niej wiemy, że jest czy myślimy, że jej nie ma. Dla niej nie jest też istotne czy my zechcemy być jej świadomi czy będziemy próbować zepchnąć ją jeszcze bardziej do piwnicy nieświadomości. To dla nas świadomość jej może czynić potężną różnicę.

Kiedy Dom Ósmy jest aktywowany, życie przynosi wydarzenia, które pozwalają nam zmierzyć się z wewnętrznymi demonami, z tym, czego się boimy i czego nie znamy. Wszelkie urazy, lęki, gniew i nierozwiązane cierpienia, które karmimy i którym jednocześnie do woli pozwalamy mieszkać w naszym wnętrzu, dzierżą nad nami władzę. Przyjmujemy strach pod swój dach, zapraszamy zazdrość do stołu, żyjemy z nimi na co dzień, a jednak trzymamy w ukryciu przed światem. Przed samymi sobą też. Zamykamy pod kluczem, by ktoś przypadkiem nie zauważył
i nie pomyślał o nas tego, co sami myślimy.

I przychodzi ten dzień, bo musi przyjść, by transformacja mogła mieć miejsce. Dzień, który
w jednej chwili jest w stanie zrujnować naszą relację czy jakąkolwiek życiową stabilizację.
Na powierzchnię wypłynie to, co trzymaliśmy w Ósmym Domu. Czy pozwolimy naszym demonom przejąć władzę nad spokojem, poczuciem bezpieczeństwa i dotychczasową radością? Jeśli nadal ich nie rozpoznamy, to tak. Jeśli nadal będziemy przed samym sobą udawali, że ich nie ma, to też. I jeśli nadal będziemy wybierali myśleć, że są wszędzie tylko nie w nas, to tym bardziej wzmacniamy ich siłę. Jeśli jednak jesteśmy gotowi dostrzec je w sobie
i obdarzyć uwagą, wtedy jesteśmy gotowi dać im odejść. Dokonując tego, odzyskujemy kontrolę nad swoim życiem. W tym procesie dowiadujemy się, że nikt nas nie krzywdzi – ani jedna osoba. Za to my dopóki nie wyleczymy swoich uczuć do kogokolwiek, dopóty będziemy krzywdzić samych siebie. I pomyśleć, że nie dzieje się to nigdzie dalej niż na odległość jednej myśli w naszej psychice.

Dom Ósmy musi istnieć, tak jak cień istnieje obok światła. Inaczej nie mogłaby zajść jakakolwiek przemiana. Nasze emocjonalne problemy dokuczają nam tylko tak długo, jak długo nie dotrzemy do ich źródła. Do tego czasu naszymi nieświadomymi programami jesteśmy w stanie burzyć, rozbijać, tłamsić, gasić, zabijać i niweczyć wszelkie dobre rzeczy
w naszym życiu. Łącznie z idealnym spełnieniem i szczęściem, którego tak bardzo szukamy
u boku drugiego człowieka.

Naturalnym znakiem Ósmego Domu jest Skorpion. To znak docierania do głębi. Symbolizuje psychologa, psychoterapeutę, lekarza duszy. Wchodząc na terytorium Ósmego Domu poddajemy się terapii. Tu trzeba zmierzyć się ze swoją wewnętrzną ciemnością. Przede wszystkim ustalić dlaczego ona istnieje i jaką ranę nosimy z przeszłości. Dla niektórych miało to miejsce w procesie wychowania. Mogliśmy być świadkiem bądź ofiarą znęcania się – czy to fizycznie, psychicznie, seksualnie czy emocjonalnie. Dla kogoś mogła to być śmierć bliskiej mu istoty, gdy on sam był jeszcze dzieckiem. Rozstanie rozdarło go na strzępy, a bezradność
i bezsilność zatrzymały w środku. Dla jeszcze kogoś innego mogło to być narastające przeświadczenie, że nie ma w nikim oparcia bądź, że nie da się zaznać stabilności w świecie pełnym niepokoju i nagłych zmian. Czasami to traumatyczne wydarzenie ma miejsce dopiero w wieku dorosłym, np. gdy nawiązujemy toksyczną relację, gdy przychodzi nam mierzyć się ze śmiercią kogoś bliskiego naszemu sercu lub coś z ogromnym bólem przeżywamy.

Ósmy Dom pokazuje, jak radzimy sobie z bólem i co pozwala nam przetrwać. Jowisz w Ósmym Domu pokaże, że nawet w nie wiadomo jak strasznej sytuacji się znajdziemy, to potrafimy znaleźć w niej coś pozytywnego, jakąś konstruktywną naukę, która z niej dla nas płynie. Motto ósmodomowego Jowisza brzmi „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Słońce w tym miejscu sygnalizuje, że właśnie dlatego, że sprostaliśmy wyjątkowo trudnemu zadaniu, odnajdujemy swoją pewność siebie. Wenus w obliczu ciężkich spraw mimo wszystko pozwala odnaleźć
w sobie harmonię i pokochać siebie bez względu na cokolwiek. Czuła, wrażliwa, matczyna, opiekuńcza energia Raka w Ósmym Domu pozwoli nam zadbać o siebie, ale też być źródłem wsparcia dla innych ludzi. Pojęcie „moc” jest w tym domu słowem kluczowym. Dzięki trudnym sprawom odkrywamy umiejętność poznania naszej wewnętrznej siły i dotarcia do najgłębszych zakamarków naszej psychiki. Nie mamy dostępu do cienia, gdy radośnie spacerujemy aleją po słonecznym parku. Dostęp ten uzyskujemy w chwilach, gdy jest nam naprawdę ciężko i nie potrafimy pogodzić się z tym, co dotyka nas do żywego.

Najczęściej podświadomie potrzebujemy samotności, zostawienia nas w spokoju, pozostania sam na sam z tą ciemną, bo nieświadomą stroną nas samych. Siódmy Dom widział swoją siłę
w kontakcie z drugim człowiekiem. Ósmy musi zostać sam, bo tylko w swoim wnętrzu może tę moc odnaleźć. Z drugiej strony zdarza się, że zapominamy o tym i bronimy się przed nagłą samotnością. Denerwujemy się, że kiedy potrzebujemy, to nikogo wokół nas nie ma, że nie ma komu nas wysłuchać i że nikt nas nie rozumie. Jakimś cudem dotąd tak wielu było wokół,
a nagle wszyscy znikają z pola widzenia. Tak musi myć. Tak jest dobrze. Ósmy Dom otwiera drzwi i zaprasza nas do wnętrza.

Czas wielkiego smutku może być czasem wielkiej transformacji. Aby mogła się ona dokonać, musimy dotrzeć głębiej, tj. do samych korzeni naszego bólu. Musimy doświadczyć go takim, jaki jest – bez obwiniania siebie czy kogokolwiek ani użalania się nad sobą. Ból nie jest po to, byśmy byli nieszczęśliwi i smutni. Ból jest po to, żebyśmy byli czujni, a tacy się stajemy, gdy coś trafi nas głęboko w serce i dotknie do żywego. W przeciwnym razie czujność nie działa. Kiedy życie toczy się miło i przyjemnie, nie zastanawiamy się nad uważnością, nad duchowością, nad świadomością. Kiedy umiera przyjaciel, pojawia się ku temu sposobność. Kiedy odchodzi od nas ktoś kogo kochamy, pojawia się ciemna noc duszy spowita samotnością. I dopiero wówczas, płacząc w samotności, zyskujemy okazję, by stać się świadomym. I taka jest rola bólu.

Aby zrozumieć skąd biorą się nasze problemy, a następnie je przetransformować, potrzeba nie tylko wielkiego wglądu, ale i wielkiego współczucia dla tego, co spala nas od środka. Może
w nas skrywać się wściekłość, strach, gorycz, niepokój czy wstyd, a jednak, gdy ujrzymy, że pod tymi wszystkimi ciężkimi emocjami kryje się również wołanie o pomoc i tęsknota za miłością, nie ma już dłużej takiej opcji, żebyśmy nie byli w stanie dokonać przemiany. Przychodzi moment, że dotknięcie wypartego staje się konieczne. Nie po to, by nas straszyć
i pogrążyć w czeluściach obłędu, a przeciwnie – byśmy dali sobie szansę na uzdrowienie.

Potrzebujemy momentów niepewności, zamieszania, utraty i poczucia samotności. Potrzebujemy upadków, aby zrozumieć wagę podnoszenia się z nich. Potrzebujemy nauczyć się współczuć, rozumieć i kochać tych, którzy upadają. Moc transformacji zachodzącej w Domu Ósmym polega na tym, że potrafi dotknąć naszej duszy. Pozwala, by bezimienne emocje, które się w nas kryły, stały się dla nas w pełni rozpoznane. Każdy z nas ma własny zestaw napięć i tego, od czego pragnie się uwolnić. I każdy niesie zapis swej historii. Tutaj przepisujemy ją na nowo.

Ze sprawami Ósmego Domu wiąże się też dziedziczenie. Można to rozumieć co najmniej dwojako. Jeśli chodzi o dziedziczenie w aspekcie finansowym, to pieniądze w Ósmym Domu są albo otrzymywane od innych ludzi, pochodzą z jakichś kont albo są współdzielone z innymi. Osoby, które mają planety w tym domu, w pewnym momencie dorosłości zazwyczaj otrzymują znaczne pieniądze od innych – czy to w formie spadku czy jakiejś pomocy. Tylko musimy pamiętać – z jednej strony miło jest otrzymać pieniądze, ale często wcale nie jest to związane z pozytywnym wydarzeniem w życiu. Prawda jest taka, że aby otrzymać spadek, ktoś musi umrzeć. W dodatku najczęściej wcale nie jest to jakiś wujek z rafinerią naftowa, którego nigdy nie mieliśmy okazji poznać, a ktoś nam najbliższy. Ktoś, kogo bardzo kochamy i kto nas kochał tak bardzo, że pisząc testament w nas widział godność tak dużą, by powierzyć nam dorobek swojego życia.

Czasami pojawia się też propozycja wsparcia ze strony jakiejś osoby, która postanawia finansować naszą ścieżkę. Zapewne jest to w wielu przypadkach niezwykle pomocne i jakżeż ułatwiające drogę kariery, ale są i cienie takiego procederu. Nierzadko wraz z taką formą finansowania pojawiają się próby przejęcia kontroli i sprawowania władzy. Jako dorośli ludzie potrafimy sobie wyobrazić, jak bardzo takie gry o tron mogą pozbawiać nas mocy.

Jest i drugi rodzaj dziedziczenia rozważany jako spuścizna rodowa czyli m.in. wszelkie uwarunkowania charakteryzujące naszych pradziadków, dziadków, rodziców. Nie zawsze są to chwalebne czy zabawne opowieści przekazywane drogą ustną. Podobnie jak nie zawsze są to jedynie chlubne portrety bohaterów rodu. Bardzo często są to historie przemocy w rodzinie, opuszczenia, zaniedbania, sprawowania kontroli, gorących temperamentów, toksycznych relacji czy uzależnień. Tu zastanawiamy się, co możemy zrobić z tym, co otrzymaliśmy
w spadku. Przyjęliśmy dziedzictwo przychodząc na świat w danym rodzie i nie ma mowy, byśmy mogli od niego uciec. Tak się po prostu nie da. Urodziliśmy się w danej rodzinie
z konkretnym celem, zadaliśmy sobie określoną lekcję, dokonaliśmy zgody na wykonanie zadania. Teraz chodzi więc o to, by zrozumieć jak dana sprawa mogłaby nam służyć
w konstruktywny sposób. W jaki sposób rodową destrukcyjną tendencję przekuć na moc stawienia jej czoła. Czasami misją, którą wybieramy jest przerwanie karmy rodowej. Dojrzewamy do tego, że od pewnych tendencji pora już odejść w tym rodzie. Niektóre sprawy trzeba w końcu komuś wybaczyć i odpuścić – dla dobra tego i następnych pokoleń. W jeszcze innych naszym karmicznym zadaniem staje się wydobyć dobro, którego dotąd nikt nie zauważał, a ono cierpliwie czekało właśnie na nas.

Dom cienia prowadzi do bycia całością. Nie jest zależny od niczego ani od nikogo, a jedynie od prawdziwego światła duszy, która żyje ponad rzeczywistością. Tutaj nie ma innych ludzi – musimy radzić sobie sami. Próbujemy zachować coś na dłużej – to, co znamy, czym byliśmy, co mieliśmy, tu przychodzi nam oddać. Gdy wiemy już jak to jest, jak to czuć, jakie myśli towarzyszą, co pomaga, a co nie, potrafimy współczuć. A gdy umiemy już pomóc sobie, wiemy jak pomóc drugiemu. Im ciemniejsza noc duszy, tym jaśniejsze niesie światło. Czasami,
by wydobyć je z wnętrza, po prostu musi minąć trochę czasu. Transformacja dokonuje się nie dlatego, że chcemy, a dlatego, że nie mamy wyboru. Jest ona ważna i niezbędna dla naszej ewolucji. To ona daje nam siłę, uwalnia i robi miejsce dla nowych doświadczeń. Burza nie trwa wiecznie. W końcu mija ustępując ciszy. O ile łatwiej jest po niej oddychać. O ile lżej odkryć, że oto mamy skrzydła i jesteśmy wolni.

Proces ewolucyjny tego domu prowadzi od unikania, zaprzeczania i wysiłków, by kontrolować nasze lęki, przez chaos emocjonalny, błędy i wszelkie obsesje z nimi związane poprzez zagłębienie się i wejście do wnętrza istoty aż do przenikliwej mądrości i wglądu.

„Żadne drzewo nie wzrośnie do nieba, jeśli jego korzenie nie sięgają piekła.” Carl Gustav Jung

Opracowano na podstawie interpretacji Waymana Stewarta i Sama Geppiego