NATURALNY RYTM ZDROWIA
„Przychodzi jesień, zima i od razu wszyscy poprzeziębiani, dlaczego tak jest?”
Ponieważ taka jest specyfika organizmu ludzkiego i każda zmiana warunków zewnętrznych może zostać zaobserwowana przez niego samego – na tle tego co znajduje się w nim samym.
Przede wszystkim, w ciągu roku posiadamy dwa przełomowe momenty, w których ma miejsce fala przeziębień i ogólnego spadku formy w społeczeństwie. Pierwszym jest marzec, w którym ma miejsce wejście Słońca do znaku Barana (czyli na oryginalny ascendent Ziemi).
W tym czasie występuje najsilniejsze „uderzenie” aktywnych promieniowań elektromagnetycznych (i subtelnych), powodujących obudzenie się całego życia – roślinnego, zwierzęcego i naszego, wewnętrznego.
Jest to silna ognista energia, więc pobudzana jest (m.in.) wątroba, co skutkuje zwykle jej po-zimowym oczyszczaniem i pojawieniem się różnych dolegliwości z tym związanych
(np. alergie, wysypki, wyrzucanie zalegającego śluzu przez pchanie ognistego Chi w górę przez płuca, aż do głowy itp.).
Z kolei jesień jest kolejnym czasem, kiedy nasz świat wchodzi w inną fazę funkcjonowania i ma to miejsce pod koniec września. Słońce przechodzi przez swój punkt descendentu na Równiku (wchodzi do wagi) i od tego momentu sprawy zaczynają przybierać nieco bardziej wietrzny, wilgotny i ponury klimat. To niesie za sobą pewne konsekwencje, w szczególności u ludzi, którzy już są pełni wilgoci/śluzu i innego typu toksyn (związanych z energią wody/Kapha – są to też endotoksyny generowane przez emocje). Zwiększająca się w atmosferze ilość energii Vata powoduje osuszanie struktur naszego ciała – można to zaobserwować gdy wyjdziemy pooddychać świeżym, chłodnym powietrzem. Jego jonizujące działanie powoduje odrywanie się zalegających cząstek w środowisku fizjologicznym płuc (mokry kaszel, śluz) i ich rewitalizację. Nie ma co jednak zapominać też o obecnej wtedy wilgoci i energii Kapha. Ludzie zaśluzowani (międzykomórkowo), mocno zanieczyszczeni lub z silną konstytucją Kapha mogą doświadczać objawów nadmiaru tych żywiołów w ich organizmie, co spowoduje „przelanie się” tego wiadra wilgoci, a objawia się to przeziębieniem, grypą, gorączką (autoosuszanie organizmu) i innymi temu podobnymi.
To naturalne cykle życia na naszej planecie – zawsze tak było i dopóki jego bieguny magnetyczne (a co za tym idzie – fizyka) się nie zmienią, to tak będzie. Nie zmienimy rytmu obracania się gwiazd nad naszymi głowami, ani tego w którą stronę ma poszybować dalej Księżyc. Nigdy nie zostaliśmy też do tego stworzeni. Cały trik polega tutaj na żeglowaniu na zmieniających się falach aktywności natury i zgraniu się z nim w taki sposób, by nie generować w sobie dysproporcji energetycznych, które staną w dużym kontraście, po pierwsze, do swojego wzorca bazowego (urodzeniowego), a po drugie – w odniesieniu do środowiska (pola mentalnego/morfogenetycznego/klimatycznego), w którym się aktualnie znajdujemy. W przeciwnym razie, oczywiście w przenośni, obudzimy się w kąpielówkach na Antarktydzie lub w grubym kożuchu na plaży w Miami. Czy to może tak funkcjonować na dłuższą metę – niech każdy odpowie sobie sam.
Autor tekstu: Lukas Słowek
Image by Christian Bodhi from Pixabay